"Martwe Zło" - recenzja

Zgodnie z obietnicą w  dzisiejszym poście pojawi się recenzja horroru Martwe Zło. 
Kilka dni temu obejrzałam ten film, oczywiście wieczorem, żeby był klimacik grozy.

Fabuła horroru rozgrywa się  w lesie (uwielbiam, gdy jest on miejscem akcji). Główna bohaterka jest silnie uzależniona od narkotyków. Jej przyjaciele i brat chcąc jej pomóc oderwać się od nałogu, zabierają ją na weekend do opuszczonego domku w głębi lasu. Odkrywają tajemniczą księgę, która po przeczytaniu uwalnia złe moce, demona, który opętuje główną bohaterkę Mię. Wydarzenia które następują później przyprawiają o dreszcze. Z każdym momentem filmu byłam ciekawa co wydarzy się za chwilę. Film na pewno wciągający, aczkolwiek momentami pojawiały się zbyt przesadzone efekty niczym science fiction. W skali od 1-6 dałabym mu mocne 4 z plusem. Warto go obejrzeć, jeśli nie brzydzi Was rozlew krwi ;)

♥♥

A co u mnie? Dzień jak co dzień. Za oknem czuć nadchodzącą jesień. Codziennie wychodzę na spacery, korzystając z być może już ostatnich cieplejszych dni. Niebawem zacznę zajęcia indywidualne, więc póki co leniuchuję w miarę możliwości. W mojej głowie pojawiły się pomysły na notki tematyczne, także będę je realizować w kolejnych postach ;)

♥♥