piątek, 26 września 2014

Co się dzieje w Polsce?!

Pewnie słyszeliście o mężczyźnie, który zgwałcił 8-miesięczną dziewczynkę... Był to jej wujek...
Albo o kobiecie, która trzymała zwłoki trojaczków (noworodków, swoich dzieci) w zamrażalniku w lodówce...
Albo o pijanym kierowcy, który śmiertelnie potrącił rodziców 3-letniego chłopczyka..
Przykłady można mnożyć i mnożyć... Zapytam się - dlaczego? Dlaczego ludzie są tak okrutni i popełniają takie czyny? Co ich do tego popycha?
Dlaczego zamiast takie wydarzeń było mniej, jest ich coraz więcej?
Nie wiem.. Ale wiem jedno.. Że tacy ludzie powinni dostać najsurowszą karę na swoje czyny. Za gwałt niemowlaka - śmierć poprzedzona torturami... Za osierocenie chłopca - dożywocie robót społecznych.. Za trzymanie dzieci w zamrażalniku - surowe więzienie dla kobiet... Ale gdzie tam.. Pójdą, odsiedzą swoje za nasze podatki, wyjdą i będą robić to samo. Przecież więzienie to nie kara. To wręcz przyjemność tam iść. Telewizorek, jedzonko, zajęcia kulturalne, wycieczki.. No żyć nie umierać! Moim zdaniem państwo powinno zmienić kary na bardziej rygorystyczne i wprowadzić karę śmierci, np poprzez spalenie na stosie, krzesło elektryczne, gilotyna, śmierć poprzez ćwiartowanie ciała poczynając od nóg.. Dlaczego mamy dawać takim ludziom szansę na poprawę? Oni na to nie zasługują.. Powinni przeżyć to co ich ofiary. Takie jest moje niezmienne zdanie i stanowisko w tej kwestii.
















STOP PRZEMOCY!
STOP GWAŁTOM!

STOP PIJANYM KIEROWCOM! 
STOP ZNĘCANIU SIĘ I MORDOWANIU!



środa, 24 września 2014

Autumn is coming..

Wczoraj był pierwszy dzień jesieni.. no i jakżeby inaczej, pogoda - też jesienna. Od rana padało i było tylko 10 stopni. Brr ja nie wiem co to będzie zimą, chyba zamarznę.. Niestety nadchodzą znienawidzone przeze mnie pory roku. Może zima w tym roku też będzie łaskawa i w ogóle nie przyjdzie, jak w ubiegłym roku? Chyba marne szanse. Gdy są takie ponure dni to cały czas chce się spać.. Łóżko ma wtedy dużą siłę przyciągania :))
Dzisiaj na szczęście słońce świeci, ale jest niewiele ponad 5 stopni, a rano było 2! Ech, może jeszcze nie wszystko stracone i jeszcze ujrzymy na termometrze plus 20 stopni :)
Dzisiaj niezbyt dobrze się czuję, bo mam "kobiece dni", a muszę jeszcze wybrać się do lekarza medycyny pracy, a potem spotkanko z Kubą :)

W następnych postach planuję zrobić recenzję filmu, mini recenzję gry The Sims 4, recenzję lakieru do paznokci i jakiś pościk tematyczny. Wielkimi krokami zbliża się też podsumowanie miesiąca, instagram mix oraz denko, więc nie będę się nudzić, hehe ;)
Chociaż tak sobie myślę, żeby zamienić instagramowy mix na serię "Okiem aparatu" - będą to zdjęcia przypadkowo uchwyconych momentów, chwil, rzeczy... Sposobała mi się ta seria na blogu Ani W. myślę, że jest przyjemniejsza.. A na instagramie ostatnio mnie mało :<
Ok, w takim razie uciekam i życzę miłego dnia i do wieczora!




Zapraszam na mojego aska   http://www.ask.fm/rezee06


niedziela, 21 września 2014

XVI Jarmark Franciszkański

Hej, jak obiecałam dziś krótkie sprawozdanie z wypadu na jarmark :)



Pogoda oczywiście w miarę dopisała. Organizatorzy mówili, że jeszcze od 15 lat się nie zdarzyło, by na jarmarku padał deszcz.. Pewnie Ktoś tam na górze pilnuje pogody ;)
Akurat jak zaszliśmy z Kubą, grupy taneczne przygotowywały się do występów na scenie. Wszystkie były świetne! Występowały głownie młodsi, ale Ci starsi też. Później załapaliśmy się na taniec ludowy w wykonaniu zespołu ludowego z Opola (tancerze byli mniej więcej w moim wieku, czyli 18-19 lat). Strasznie mi się podobało :) Niestety na straganach nie było nic ciekawego, głównie miód, chleb i jakieś duperele :( Tak więc nic nie kupiłam poza wiatraczkiem dla mojej córci :)




Od tego wszystkiego teraz boli mnie strasznie głowa i z trudem piszę ten post :(
Ale dzień zaliczam do bardzo udanych, cały spędzony z Misiem :*

A teraz zobaczcie kilka zdjęć, które udało mi się zrobić..









Na najmłodszych czekały przeróżne atrakcje..




No i to tyle, więcej nie dam rady z siebie wykrzesać, strasznie źle się czuję :( Zmuszę się jeszcze do zjedzenia kolacji i pójdę lulu. Także dobranoc!

sobota, 20 września 2014

Szampon Garnier Ultra Doux z olejkiem z awokado i masłem karite

Heloł heloł ;)
Postanowiłam odpocząć trochę od długich notek tematycznych i na dziś przygotowałam Wam recenzję pewnego szamponu z Garniera, który już każda z Was zapewne go zna i używała. A co ja myślę o tym produkcie? Zapraszam do lektury :)




Szampon odbudowujący, intensywnie odżywia, nadaje miękkość - do włosów suchych i zniszczonych! Właśnie dlatego go wzięłam.. I okazał się totalnym bublem ;) Ale po kolei...



Opakowanie:
Jak widać na zdjęciu powyżej, jest to butelka o pojemności 400 ml w kolorze żółtym. Gdzie nie gdzie pojawiają się domieszki brązu. Na fasadzie znajduje się awokado i owe masło karite.
Dodam iż jest trochę nieporęczne, gdyż wyślizguje się z mokrej ręki podczas mycia włosów - pierwszy minus.


Pojemność: 400 ml

Dostępność: wszędzie

Cena: Ceny niestety nie pamiętam, ale było to coś koło 13 zł. Niestety nie dam sobie ręki uciąć.

Otwarcie:


Otwarcie takie a nie owakie. Niestety... Drugi minus. Chodzi mi o to, że na otwarciu po użyciu, szampon zasycha i robi się nieprzyjemna skorupa, jak widać na załączonym zdjęciu. Brr, aż mnie brzydzi używać tego szamponu ;) Co to samego otworu i wydobywania produktu nie mam zastrzeżeń.


Konsystencja i zapach:


Konsystencja jest gęsta i żółta. Przypomina mi lejące żółtko jaja... i niestety tak też pachnie.. Przynajmniej w moim odczuciu ;) Dziwnie mi się używało tego produktu. naprawdę :D


Skład:




Moja opinia...
No w końcu mogę to napisać :) Jak dla mnie jest to totalny BUBEL. Kupiłam go, gdyż widziałam pozytywne opinie na wielu blogach. Ponad to skusiłam się obietnicami producenta:
- odżywione włosy
- elastyczne włosy
- miękkie włosy
- błyszczące, łatwiejsze w rozczesywaniu WŁOSY...

NIE NIE NIE I JESZCZE RAZ NIE. Kolejny raz zawiodłam się na marce Garnier... Podczas mycia czułam straszne obciążenie.. Jest to tak nieprzyjemne uczucie... Chyba gorsze niż przetłuszczone włosy. Nie zauważyłam ani odżywienia, ani elastyczności, ani błyszczenia, a już na pewno nie ułatwił rozczesania moich kłaków. Były splątane, a gdy wyschły wyglądały tak, jakby były sklejone olejem - efekt obciążenia włosów na całej długości. Do tego wyglądały jak siano... Trwałości mycia też nie przedłużył, włosy szybko nadawały się do oczyszczenia. Tym bardziej, że włosy cuchnęły jak jajo. Cóż mogę jeszcze powiedzieć.. Nie odpowiadało mi opakowanie - wyślizgiwało się z rąk, przez co moje mycie stało się strasznym stresem.. Nie no przesadzam ;) Czy był wydajny? Nie wiem, bo zależało mi na jak szybkim zużyciu tego badziewiastego produktu. No i to w sumie wszystko na jego temat.. jeszcze małe podsumowanie...


Zalety:
- cena
- pojemność
- wygląd opakowania
- konsystencja
-dostępność

Minusy:
- działanie
- opakowanie
- zapach
- otwarcie


Prawie remis, hehe ;) Ale ogólna ocena to 2/5.

Końcem końców.. Produkt nie sprawdził się na moich włosach. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie kupię szamponów z Garniera i słowa dotrzymam. 



A jak u Was się sprawdził?





PS Jutro w mojej miejscowości w rynku odbywa się Jarmark Franciszkański, na który wybieram się z moim chłopakiem :) Będzie mnóstwo straganów i atrakcji. Postaram się porobić zdjęcia i jutro wieczorem zdać relacje z tego wypadu.
Miłej niedzieli!

To czy tamto?

Heej, ostatnio pisałam przeważnie tematyczne posty, ale dzisiaj małe odsapnięcie. Przygotowałam dla Was tag "To czy tamto?". Zachęcam do wykonania go u siebie na blogach jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście ;) 

PS Wydaje mi się, że już robiłam podobny tag, ale trudno, będzie jeszcze raz :D







MODA
1. Dżinsy czy spodnie dresowe?
Na miasto dżinsy, po domu dresy.

2. Krótkie czy długie rękawy?
Krótkie. Nigdy nie noszę bluzek z długim rękawem, nawet w zimie. Najzwyczajniej w świecie ich nie lubię.

3. Sukienki czy spódnice?
Lubię to i to, ale bardziej jednak wolę spódnice.

4. Paski czy krata?
W mojej szafie nie znajdziecie żadnych ubrań w kratkę, za to w paski tak :>

5. Klapki czy sandały?
Lubię moje japonki (jedyne z rodzaju klapek które mnie nie obcierają), są bardzo wygodne.. Sandały też lubię, choć nie raz mnie obcierają.. Kurcze, trudny wybór więc tu niestety pozostanę przy obu opcjach.

6. Szale czy kapelusz?
Szczerze, to ani to ani to. Ale jak już mam wybrać to szale. Kapelusza bym nigdy nie założyła.

7. Wisiorek czy bransoletka?
Zdecydowanie wisiorek. Nie lubię jak coś mi dynda u rąk.

8. Obcasy czy płaska podeszwa?
Nie umiem i nię lubię chodzić na obcasach, więc zdecydowanie płaskie!

9. Buty kowbojskie czy sportowe?
Sportowe - adidasy <3 najwygodniejsze obuwie

10. Marynarka czy bluza?
Bluza. W marynarce czułabym się sztywno i nieswojo.





WŁOSY
1. Proste czy kręcone?
Wolałabym mieć proste, mam falowane.

2.Kok czy kucyk?
Zawsze noszę kucyk, ale koczek też niekiedy się pojawi na mojej głowie, choć bardziej skłaniam się ku pierwszemu.

3. Wsuwki czy spinki?
Używam i wsuwek i spinek (takie malutkie, czarne, typu żabki).

4. Lakier czy żel?
Nie używam żadnego z tych produktów. Chyba, że jest silny wiatr to spryskuję włosy, żeby mi nic nie fruwało ;)

5. Długie czy krótkie?
Takie średnie do ramion.. to chyba długie? ;)

6. Ciemne czy jasne?
Nigdy nie farbowałam włosów, nie widzę potrzeby tego robić ;) Mam naturalny ciemny blond.

7. Bez grzywki czy z grzywką?
Bez grzywki. Chociaż podobają mi się dziewczyny, które mają fajną skośną grzywkę. Niestety, moje włosy mi na to nie pozwalają ;/

8. Związane czy rozpuszczone?
Związane. Rozpuszczone się w ogóle nie układają.

9. Naturalne czy farbowane?
Naturalne, jak napisałam wyżej.

10. Wystylizowane czy w nieładzie?
Wystylizowane. Nie lubię jak sterczy mi choćby jeden włosek :D



PAZNOKCIE
1. OPI czy China Glaze?
Nie używałam żadnego z tych lakierów, więc żaden.

2. Krótkie czy długie?
Krótkie, ale marzą mi się średnio długie paznokcie..

3. Naturalne czy tipsy?
Naturalne! 

4. Ciemne czy jasne kolory?
Lubię i takie i takie - ciężki wybór ;)

5. Gładkie lakiery czy piaski albo brokaty?
Gładkie. Szczerze, nie znalazłam jeszcze piaskowego lakieru, a tak bardzo chciałam :(

6. Kwadratowe czy okrągłe?
Okrągłe. 

7. Naturalne czy pomalowane?
Pomalowane chociażby bezbarwną odżywką!

8. Wycięte skórki czy odsunięte?
Odsuwam. Nie rozumiem jak można wycinać skórki, przecież to tak nieestetycznie wygląda..

9. Jednokolorowe czy szaleństwo kolorystyczne?
Najczęściej jednokolorowe.

10. Delikatne kolory czy neonowe?
To i to! 



MAKIJAŻ
1. Bronzer czy róż do policzków?
Nie używam żadnego, ale jak mam wybrać to róż.

2. Szminka czy błyszczyk?
Pomadka! Hehe :) Ale jak już to błyszczyk, chociaż posiadam jedną szminkę z Miss Sporty, którą lubię.

3. Liner czy tusz do rzęs?
Eyeliner! Gdy mam go na oczach to tusz już nie jest mi potrzebny ;)

4. Podkład czy puder?
Puder. Nie używam podkładu.

5. Neutralne czy kolorowe cienie do powiek?
Nie używam cieni, ale wybrałabym neutralne.

6. Prasowane cienie czy pigmenty?
Nie wiem co to :D 

7. Pędzle czy gąbki?
Pędzel.

8. Matowo czy błyszcząco?
Matowo. 

9. Lekki czy mocny makijaż?
Lekki. O ile krechę eyelinerem na powiece można uznać za lekki makijaż ;D

10. Jasne czy ciemne usta?
Jasne.




I na koniec nutka, która ostatnio siedzi mi w głowie :)

czwartek, 18 września 2014

Wrażliwość u płci brzydszej

Czy wrażliwość u facetów jest czymś złym? Czy jest oznaką słabości? Większość tak właśnie myśli. Dlaczego? Skąd to się wzięło? Myślę, że z wychowania. Taki mamy współczesny stereotyp faceta, który powiniem być twardy, nie okazywać emocji, oraz być silny.. Na szczęście w dzisiejszych czasach większość dziewczyn/kobiet woli facetów, którzy mówią co czują i okazują emocje. Ale są też i takie, które preferują właśnie takich silnych emocjonalnie facetów, którzy się nie mazgają. Również mężczyżni są przytłoczeni tym stereotypem i myślą, że tak powinien się zachowywać prawdziwy mężczyzna i że takich właśnie kochają kobiety. Ja osobiście wolę, gdy chłopak jest wrażliwy, a zarazem potrafi znaleźć w sobie siłę i zdecydowanie, który nie wstydzi się okazywać emocji. Taki jest właśnie mój K. Przez to nie mamy problemów z dogadaniem się, mówimy sobie wszystko i pokazujemy swoje uczucia. Mięknie mi serce, gdy czasem poleci mu łza z tęsknoty. Wtedy wiem, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo jestem dla niego ważna i jak bardzo tęskni. Kobiety lubią to czuć. Niestety powszechnie uznane jest, że facet nie może płakać, bo to takie niemęskie, takie kobiece.. Na pewno nie płaczą przy kumplach, wiadomo, wtedy trzeba trzymać pozycję, nie być mazgajem. Czasem nawet przy dziewczynie nie potrafią się zdobyć na to, żeby wylać z siebie emocje. Ale w zaciszu domowym kto wie, czy nie płaczą w poduszke tak jak my, dziewczyny?
Jestem pod wrażeniem tego, że niektórzy sławni mężczyżni, np piłkarze płaczą publicznie przed kamerą, i nie wstydzą się tego! Niekiedy trzeba dac upust emocjom. Podziwiam takich facetów, którzy się tego nie boją.
Model wychowania jest niestety taki, i to się powtarza w zbyt wielu domach, żeby mężczyzna był twardy, nie był jak baba i nie płakał - tego się uczy już małych dzieci! Dlatego warto uczyć swoich synów okazywania emocji, a będzie mu łatwiej w dorosłym życiu i gdy stworzy związek, będzie się umiał dogadać z partnerką. NIE ŚMIEJMY SIE z mężczyzn, którzy obnażają wrota do swoich prawdziwych emocji. Doceniajmy to. Oni nam ufają, a jeżeli przy nas totalnie zrzucają "szatę męskości" to możemy mieć pewność, że im na nas zależy i mają do nas pełne zaufanie. I z tego powinniśmy się cieszyć, że mamy takich facetów obok siebie. Ja się cieszę :)



środa, 17 września 2014

Fejsbukowy ból dupy




Ostatnio doszłam do wniosku, że jak nie miałam "fejsbuka" to było lepiej.. Co się do cholery dzieje na tym durnym portalu?! Napiszesz posty typu: "Kocham Cię Kochanie" - a już odpowiedzi w stylu "Po co to piszesz na fejsie? Powiedz mu to w oczy." Inne przykłady:

"Haha ale śmieszne pytania na tym asku (i u przykład).. "  - odpowiedź: "Ja nie wiem po co Ty tu to piszesz, nikogo to nie interesuje.."

"Tak, jestem głupia, pasuje?" - odpowiedź "Po cholere to piszesz tutaj? Ja pierdole.."
I oczywiście milionów lajków pod tą odpowiedzią, of kors..

"I znów się zawiodłam na kimś..." - odpowiedź "Miło musisz nas o tym powiadomić, świetnie".

"Fantastycznym dzień z moim skarbem <3" - odpowiedź "Mhm ale nikogo to nie interesuje.. Zachowałabyś to dla siebie"

Nie wspomnę o tysiącu memów obrazujacych irytację komentujacych..
I co bym nie napisała ZAWSZE znajdzie się ktoś komu nie podpasuje post i normalnie ręce go nie przestaną swędzieć dopóki nie napisze hejta.
Ból dupy? Polecam...





Skoro nie można nic pisać, to po co tam mieć wgl konto? Z tego co wiem to facebook jest do publikowania statusów różnej treści, swoich odczuć, zdjęć, filmików, demotów oraz tego co w danej chwili robimy, jaką książkę czytamy itd itp. To jeżeli są takie opcję, to chyba można prawda? Nie ma też ograniczonej ilości statusów jakie można opublikować dziennie. Więc nie rozumiem? Niektórzy korzystają fejsa tylko i wyłącznie do kontaktowania się ze znajomymi, a niektórzy po to by coś tan publikować, nie? Jeżeli komuś się nie podobają posty które ktoś tam umieszcza to po co je czyta? Przecież można:

1. Olać to
2. Wyrzucić tego kogoś ze znajomych
3. Przestać go po prostu obserwować.

Więc niech mi ktoś to do cholery wytłumaczy.. Każdy ma swoją tablice i może na niej spamić ile wlezie, co to kogo obchodzi?? Gdzie jest napisane, że można wrzucać post raz na dwa dni i to jeszcze nie o miłości, nie o głupotach..? Ktoś chce wyznać miłość? Proszę bardzo. Ktoś chce wstawić 100 zdjęć? Ależ oczywiście. Ktoś chce codziennie wstawiać zdjęcia swoich paznokci, linki do aska i yt, pisać o seksie..? Ma do tego prawo! Więc ja totalnie nie rozumiem tych, którzy czepiają się każdego postu, bo są i tacy, i złośliwie komentują.. Czy oni nie mają co robić?  Wszystko na to wskazuje. Takim ludzi można porównać do wrzodów na dupie, normalnie nie chcą się odczepić..
Po co publikuje różne rzeczy na fb? Bo chce sobie kiedyś obejrzeć moja tablice i się pośmiać, powspominać.. Tak dla funu. Dla siebie. I w dupie mam to, że komuś to nie pasuje. Swoimi debilnymi komentarzami nie sprawią, że ja nagle zaczne pisać moim się podoba. Nie podoba ci się - nie lajkujesz i nie komentujesz. Od komentowania i dyskusji są różne fora, więc myślę, że warto się tama zapisać, jak chce się wyżyć ;)
Ja już wczoraj zrobiłam porządki w moich znajomych ma fb i powyrzucałam tym, którym coś nie pasi albo po prostu znam tylko z widzenia.. Nie mam zamiaru się denerwować. I będę robić takie selekcje, aż w końcu zostanie mi 5 osób.. Co mi tam zależy? Na pewno nie na lajkach i na ilosci komentarzy. Ostatnio dowiedziałam się, że nikt nie lubi moich postów, bo nie mam pod nimi żadnych lajków.. ojć sory, tylko od CHŁOPAKA. Przepraszam, ale ja nie wstawiam czegoś i nie czekam na lajki :) Jak komuś się spodoba to polubi albo skomentuje. Z reszta tak na marginesie - lajk od chłopaka cieszy mnie bardziej ni gdybym miała tysiąc polubień ;)
Moje życie to nie lajki. Moje życie to rodzina i miłość. No i feeeeejsbuś kurzde jak mogłam o nim zapomnieć. TAK, będę wystawać na tablicę co mi się żywnie podoba. No może oprócz takich bardzo bardzo prywatnych rzeczy i zdjęć, ale to wiadomo. Cały fejs schodzi na psy i czasem zastanawiam się czy by go nie usunąć, ale wolałabym tego nie robić, bo jestem pozapisywana do różnych grup.
Także: mój fejs, moja tablica, moje statusy.  Chyba łatwo to zapamiętać ;)
A Wam hejterom wiecznie wpieprzającym się w cudze życie wielki kij w dupe, o!




Z tego miejsca chciałam podziękować Monice, Danieli, Patrykowi i oczywiscie Kubusiowi, że tak dzielnie trzymali moja stronę i oczywiscie mają takie samo zdanie jak ja w tej notce ;) Dobrze, że są ludzie tacy jak Wy. W takich momentach widać, kto jest przyjacielem a kto nic nie znaczącym ludkiem. Buziaki wielkie dla Was ;*;*;*


Haha uwielbiam tego wariata ;D



Upór osła ponad wszystko...

Poprzedni post wywołał wieeeelkie oburzenie wśród fotoblogowych matek. Od razu pojawiły się sprzeczne komentarze, atak na moją osobę i moje dziecko.. Nie uważam, żebym przesadziła pisząc na ten temat.. To jest mój blog i mogę na nim pisać co chcę, a już na pewno wyrazić to co myślę na dany temat. Wy niekoniecznie. Więc niech fotoblogowe mamusie nie piszą, że mają prawo wyrazić TU zdanie. Ale dobra, temat skończony, nie będę sobie psuć kolejnego dnia.

Na nerwy działają mi laski, które uważają, ze wszystko wiedzą najlepiej i argumentują to tym, że są starsze ode mnie (ze 2 lata?). Na początku staram się być miła, ale gdy z uporem osła bronią swojego zdania, włącza mi się czujka. Ale już przeginką jest, gdy zaczynają wytykać mi moje błędy, chociaż same idealne nie są.. Wtedy już uruchamia się we mnie agresor. Momentalnie zamieniam się w pełną nienawiści i gniewu osobę. Ja sobie nie pozwolę i nie życzę takiego czegoś względem mojej osoby. Zachowuje się w stosunku do innej osoby przyzwoicie, więc oczekuje tego samego. Ale niee, jak już ktoś nie ma argumentów to zaczyna walić z grubej rury, po trupach dążyć do celu, byleby tylko zranić i dobić druga osobę.. To jak walka z wiatrakami. Choćbym bardzo chciała, to nie przemówię im do rozumu. Tak, podobno zachowuje się, jakbym pozjadala wszystkie rozumy.. Ale przynajmniej ten rozum mam! Ale też czasami nie chce uchodzić za niewiadomo kogo i dążę do zgody.


PS   I to się tyczy nie tylko dziewczyn, ale i gówniarskich facetów..

Wczorajszy wieczór był dla mnie czymś strasznym.. Nie mogę uwierzyć, że ludzie potrafią być tak PODLI i ZJADLIWI..
W następnej notce co nieco o tym, co mnie wkurza na facebooku... Być może pojawi się nawet dziś wieczorem. Miłego dnia :)


hmm, chyba znów zetnę włosy do tej długości... :)

poniedziałek, 15 września 2014

Żywienie niemowląt

W dzisiejszym poście napiszę o tym, co mnie ostatnio zbulwersowało i nadal bulwersuje..
Otóż dzisiaj trochę o żywieniu niemowląt.






Ostatnio w grupie na fejsie pojawił się temat żywienia niemowląt.. Nie pamiętam o co dokładnie chodziło, ale rozmowa zeszła na tory kłótni, gdyż każda matka chciała przedstawić swoje racje. Jedna grupa to były matki propagujące zdrowie żywienie dziecka, a druga grupa to matki, które dawały dzieciom WSZYSTKO - cukierki, czekoladki, parówki, nawet dorosłe jedzenie twierdząc, iż robią dobrze. Powszechnie wiadome jest, że dziecko do 6 miesiąca życia jest karmione wyłącznie piersią, rozszerza się mu dietę po pół roku wprowadzając STOPNIOWO nowe produkty. Dzieciom na mleku modyfikowanym można podawać  nowe produkty w 4-5 msc (niezbyt się orientuję, gdyż nie mam dziecka wyłącznie na mm, więc nie będę się wypowiadać). Najpierw podaje się lekkie warzywka i owoce typu jabłko, marchew, ziemniak i stopniowo poszerza dietę o nowe produkty, oczywiście nadal karmiąc piersią (lub mm). To dla dziecka podstawa, inne dania to tylko uzupełnienie, poznawanie, próbowanie. Gdy przeczytałam, że jedna mama daje swojemu 6-miesięcznemu dziecku PARÓWKI to aż mi ręce opadły. Jak można dawać tak małemu dziecku parówki, które powszechnie wiadomo są jednym wielkim świństwem, tłumacząc, że jak my to jemy i nic nam nie jest to znaczy, że dziecku też nic nie będzie?! Albo słodycze.. Czekoladki, cukierki.. Owszem, można podawać, ale moim zdaniem NIE codziennie i NIE tak małemu dziecku. Najważniejsze są pierwsze 3 lata żywienia dziecka, to wtedy kształtuje się jego żywienie i rzutuje wszystko na dorosłe życie. Dlaczego jest tak dużo otyłych dzieci, ludzi z nadciśnieniem, miażdżycą cholesterolem? Tłumaczenie, że nasze babcie podawały nam wszystko i jakoś żyjemy, wcale nie jest trafnym argumentem, gdyż wtedy nie było GMO. Nie było tyle chemii, ulepszaczy, konserwantów, pryskanych owoców... Niektóre matki argumentowały, że dają dzieciom słodycze, bo nie chcą odbierać im smaku dzieciństwa... Słodycze to smak dzieciństwa? Owszem, może być, ale nie w wieku 2 lat! Inna sprawa to Danonki, Danio, Monte, Bakusie... Same świństwo. Czy warto tym faszerować dzieci? Podawać im od maleńkości tony cukru, konserwantów, barwników, polepszaczy... ? Oczywiście argumentując, że trzeba dziecko przyzwyczajać... Przyzwyczajać do czego, bo nie bardzo rozumiem? Teraz popadnę w skrajność, ale nie wytrzymam... To może lepiej od razu podać dziecku papierosa, alkohol, trawkę... niech się przyzwyczaja nie? Wszelkie tłumaczenia, że chemia jest wszędzie i nie da się jej uniknąć, można sobie do dupy wsadzić. Albo, że gdyby to było szkodliwe to by nie produkowali... Teraz wszystko leci na kasę! Kasa, a nie zdrowie jest ważne. Owszem, chemia jest wszędzie, ale w niektórych produktach jest jej mniej, a niektóre aż kipią od konserwantów i rakotwórczych polepszaczy! Można podawać te rzeczy, które są bardziej naturalne, mało przetworzone. Do tego niestety nie zaliczają się parówki i słodycze, oraz jogurty wyżej wymienione. 



Wkleję przykładowy skład parówek DLA DZIECI (!)


Przecież od tego aż bije samymi konserwantami...



Oczywiście, KAŻDA MATKA zrobi jak zechce, bo to przecież ich dzieci.. I to one będą odpowiadać (w sumie już odpowiadają) za ich zdrowie i samopoczucie. Takim nie da się przemówić i też nie warto się kłócić, bo taka kłótnia to jak tarzanie się ze świnią w błocie - z czasem zaczyna jej się to podobać..
Ja tylko wyraziłam tu WŁASNE zdanie, nikogo nie zmuszam do tego czy owakiego postępowania. Każdy ma swój rozum (albo i nie) i zrobi jak zechce. Ja w każdym bądź razie nie podaję swojemu dziecku parówek, słodyczy, ani diabelskich jogurcików. 

Notka trochę chaotyczna, ale pisana pod wpływem emocji, chciałam jak najwięcej przekazać.
Życzę miłego dnia ;)




sobota, 13 września 2014

Puder z Constace Carroll - mój ulubieniec

Tak, w końcu coś tu piszę! :)
Jakoś przez ten tydzień nie miałam weny ani ochoty tu pisać, chociaż bardzo chciałam, bo nie chcę zbytnio zaniedbywać bloga. Niestety zaniedbałam ćwiczenia i moją dietę.. Zaczęłam znów się opychać. to było silniejsze ode mnie! Widocznie takie moje przeznaczenie chyba. CHCĘ to wszystko wznowić i jutro już lecą ćwiczenia! Misiuuuuu zmotywuj mnieee....

Dziś post o moim ulubieńcu - recenzja pudru z CC, ale zanim do tego przejdziemy, chciałam napisać, że tak oto odkryłam (tak, odkryłam!), że niemalże wszystkie kosmetyki z Avon zawierają parabeny, które są szkodliwe dla naszej gospodarki hormonalnej! Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, i tak wiem, że prawie wszystko zawiera szkodliwe substancje, ale przecież można kupować te, które mają lepszy skład.. Niektóre marki nawet nie kryją się z tym, że wciskają do kosmetyku paraben.. Chyba zastopuję moje zakupy z Avonu.. A propos tego, gdy zaczęłam się w to zagłębiać znalazłam taką oto stronę z listą kosmetyków, które zawierają parabeny i są tam również... kosmetyki dla dzieci typu Ziaja. Nivea, Hipp, a nawet EMOLIUM - emolient, co parabenów nie powinien zawierać! Jestem obudzona, bo kąpię w tym moją małą i chyba zmienię na coś innego ... ;/ Wklejam link dla zainteresowanych.

http://www.konsument.lukow.pl/konsumenckie-sprawy/trujace-kosmetyki/




Przejdźmy do recenzji :)




Puder ten zaczęłam używać przez moją siostrę ;) Ona go używała i ja jako nastolatka jej tam podkradałam trochę i tak ten oto produkt jest ze mną do dziś.
Puder transparentny Constance Carroll 3.

Dostępność: Niestety nie stoi on w jakiejś szafie. Możemy go nabyć przy kasie w sklepach Astor, lub czasem jest też w jakichś osiedlowych sklepikach kosmetycznych.

Cena: koło 8-9 zł




Opakowanie to ciemnobrązowe pudełko wykonane z tworzywa. W środku znajdziemy gąbeczkę i folijkę. Ja używam pędzla, więc gąbka nie jest mi potrzebna, służy ona jako swego rodzaju ochronę na puder.


Moja opinia:
Puder jest w kamieniu co jest dla mnie dużym plusem, gdyż nie lubię pudrów w kremie. Kolor jest dla mnie jak najbardziej odpowiedni, trafił mi się (moja siostra też używa taki sam), ja mam numer 3.
Używam go głównie po to, by poprawić "jakość" mojej cery i wyglądu. Bez pudru wygląda jakbym dopiero co wstała - czyli strasznie - widać wszystkie niedoskonałości. Gdy oprószę twarz pudrem to zostaje ona zmatowiona i koloryt jest wyrównany. Niestety puder szybko się osypuje, ale mi to w ogóle nie przeszkadza - wystarczy, że raz oprószę twarz przed wyjściem. nie musi być ona cały czas przypudrowana.
Dodam iż jest on wydajny, bo jedno opakowanie starcza mi nawet 2-3 miesiące. Na końcu oczywiście wyskrobuję resztki na brzegach, hehe ;)

Podsumowując:
Mój ulubieniec, koloryt trafiony w dziesiątkę, nie mam ochoty testować i szukać innych pudrów... Amen :)

Produkt otrzymuje ode mnie zasłużone 5/5 punktów.


EDIT: Właśnie zobaczyłam, że ten pider zawiera parabeny!!! Ale mimo to ciężko mi z niego zrezygnować :(

poniedziałek, 8 września 2014

Sesja z K.

Ojejkuuu jak ja dawno nie pisałam! Oczywiście chciałam coś tu napisać, ale kompletnie nie miałam czasu i pomysłu. Niedawno wróciłam od siostry. Dzisiaj wyprawialiśmy mojej córki urodzinki i był pyyyszny tort :) A tak oto się prezentował...




Wracając do tematu posta.. Obiecałam pokazać wyniki naszej sesji z K. Zdjęć było MULTUM, więc wybrałam kilka zdjęć, według mnie najlepszych, które możecie zobaczyć poniżej. Post jest długi, takie małe ostrzeżenie, hehe. Zapraszam do oglądania :)






























<3

czwartek, 4 września 2014

Recenzja książki o dziewczynce ze schizofrenią

Książka "Pomóc Jani" to nie jest jakaś tam sobie książka. Wydarzenia, które są w niej opisane to nie fikcja. To rzeczywistość. Michael Schofield pisze o swoich zmaganiach z chorobą 9-letniej córki - schizofrenią. Wcześniej nie wiedziałam na czym to polega i czym się objawia. Teraz już wiem. Objawy schizofrenii przypominają opętanie. Schizofrenicy mają swój świat, swoje wyobrażenia.. Widzą, słyszą i czują to czego normalni ludzie nie doświadczają. Mają halucynajce. To wszystko tak ich przerasta, że stają się agresywni. Gdyby nie było wiadomo, że córka autora ma schizofrenię, to po opisach w książce można by wywnioskować, że jest ona opętana. Dosłownie tak się zachowywała. Michael Schofield nie dopuszczał do siebie myśli, że to schizofrenia. Musiał, że to zaburzenia dojrzewania. Janni od niemowlęctwa zachowywała się "dziwnie". Miała bardzo wysokie, ponadprzeciętne IQ. Po wieloletnich zmaganiach z chorobą rodzice i sama Janni w końcu otrzymali pomoc, po 9 latach... Wcześniej nikt nie wiedział co jest dziewczynce i odmawiali wszelkiej pomocy i hospitalizacji. Po diagnozie schizofrenii początkowo świat się zawalił rodzicom Janni. Jak wiadomo jest to nieuleczalna choroba, trzeba się z nią zmagać całe życie, brać silne leki psychotropowe, by złagodzić przykre objawy i agresję.
Książka naprawdę porusza, próbowałam wczuć się w to co czuje autor oraz Jego żona, przez co muszą przechodzić. Mimo iż było naprawdę bardzo ciężko to nie poddali się. I to jest właśnie rodzicielska miłość..
Z tyłu na okładce książki pisze, że nawet sama Oprah Winfrey zainteresowała się tą sprawą i zaprosiła Michaela do studia, była bardzo poruszona. I każdy taki będzie czytając tą książkę. Gorąco polecam!



wtorek, 2 września 2014

Misz masz, czyli co u Ani ;)

Za mną pierwszy dzień zdrowego stylu życia. Niestety zgrzeszyłam tym oto ciastem :)



Wykonalam parę ćwiczeń na brzuch i klatkę piersiową. Miałam też w planach bieganie, ale niestety padał deszcz. Dziś pogoda też deszczowa :/ typowo jesienna. Zaczęła się szkoła, więc pogoda płacze, heh. Masakra, dajcie jeszcze miesiąc wakacji ze słońcem! Albo najlepiej dwa...
Nie mogę z anonimów na asku. Mają ból dupy, że mam indywidualne zajęcia i jeszcze mają czelność mówić, że robię to tylko by mieć dobre oceny? Zajecia indywidualne są czasem trudniejsze niż zwykle w szkole. Trzeba być zawsze przygotowanym, bo zawsze tylko ciebie może zapytać, a w klasie szansa, że cię zapyta wynosi 1:30. W dodatku nie można ściągać, bo nauczyciel siedzi obok. Czyli jak chcesz dostać dobrą ocenę to musisz być maksymalnie przygotowany. A dobre oceny są tylko i wyłącznie moją zasługą! Czasem uczyłam się po nocach, bo za dnia dziecko wymaga dużo uwagi i nie ma możliwości w spokoju się pouczyć.
Powód dla którego mam indywidualne to tylko moja sprawa. Ale nie o tym... ;)

Obiecałam Wam pokazać książki, które kupiłam od innych ludzi z grupy na fb.
Wczoraj odebrałam dwie przesyłki...



A oto wszystkie książki:




Czekam jeszcze na jedną przesyłkę - książkę BEZ MOJEJ ZGODY.
Mam tyle do czytania, że masakra xd całą półkę.. Kocham to, więc dlaczego miałabym z tego zrezygnować? :)
Miłego dnia!